sobota, 3 października 2015

Rozdział V-Ooo... Masz randkę z Diego?

Minęło coś koło dwóch tygodni odkąd wstawiłam ostatni rozdział. Przepraszam, po prostu teraz jest szkoła i wiąże się z tym nauka, beka z nauczycieli, projekty itp. itp.
Mam nadzieję, że rozdział Wam się spodoba, chociaż mam wrażenie, że jest inny niż moje wcześniejsze. W sumie to nie wiem dlaczego, można powiedzieć, że zachowanie Francesci jest... trochę dziwne... xd.


-------
Całowaliśmy się dopóki nie starczyło nam tchu. Powoli oderwaliśmy się od siebie.
-Długo czekałem na tą chwilę. -Powiedział.
-Ja... też. -Odparłam.
Złapał moją rękę. Lekko się uśmiechnęłam. 
-Obiecajmy sobie, że to będzie wyjątkowe. -Powiedział. -Że nic nas nie rozdzieli. 
Skinęłam głową, a mój uśmiech jeszcze bardziej się poszerzył.
-Masz piękny uśmiech. -Powiedział.
Zarumieniłam się.
-Och, nie słodź tak. -Zaśmiałam się.
On także się zaśmiał i pocałował mnie w policzek.
-Kocham Cię. -Powiedział.
-A ja Ciebie. -Odpowiedziałam. -Pójdziemy gdzieś?
-Jasne. Gdzie chcesz? -Spytał.
-Nooo... -Zastanowiłam się chwilę. -Ja tu praktycznie jestem dopiero trzeci dzień. Nie znam nic tutaj.
-To za godzinkę odbiorę Cię z Twojego domu, okej? -Spytał.
-A wiesz gdzie mieszkam? -Zdziwiłam się.
-Wiem. Mieszkam ulicę dalej. -Odparł. -Odprowadzić Cię?
-Jasne. -Zachichotałam.
Diecesca

---
Od 15 minut zastanawiam się co na siebie włożyć. Mam się ubrać jakoś elegancko, czy luźno? Ehh...
Nagle mój telefon zabrzęczał, dając znać, że ktoś dzwoni. Spojrzałam na wyświetlacz. Dzwoniła Cami.
-Hej, Fran. -Usłyszałam.
-No cześć. -Odparłam. 
-Masz wolne po południe? -Spytała. -Mogłybyśmy iść do kina, teraz puszczają fajne romansidło. 
-Sorry, jestem zajęta dzisiaj. Cami, wiesz co włożyć na... randkę? 
-Ooo... masz randkę z Diego?
-No... -Odpowiedziałam niepewnie.
-A gdzie idziecie? -Zapytała.
-Nie wiem jeszcze, Diego wszystko szykuje.
-OCH, JAK SŁODKO! -Pisnęła.
-Ta... To wiesz co mogłabym włożyć? -Spróbowałam znowu.
-Nie wiem. Może ubierz się luźno, tak będzie bardziej naturalnie. Pomóc Ci się pomalować?
-Możesz przyjść. Ale szybko, mam mało czasu. 
-Jasne! To, pa. -Rozłączyła się.

Godzinę później...
No, gdzie ten Diego? Spóźnia się o pół godziny. A może mnie wystawił? Chociaż wątpię.
W końcu zadzwonił dzwonek do drzwi. Pobiegłam otworzyć.
-Cześć, bella. -Pocałował mnie w policzek na przywitanie.
-No hejka. -Odparłam.
-Wiem, że bardzo profesjonalnie by było, gdybym przyjechał jakąś limuzyną czy coś, ale, jako, że takiego samochodu nie posiadam, pójdziemy pieszo. Mam nadzieję, że to Ci nie przeszkadza?
-Nie. -Odparłam. -Nawet lepiej. 
Chwycił mnie za rękę. Ruszyliśmy... gdzieś. Nie znam tutejszych okolic. 
Po pięciu minutach Diego poprosił mnie, bym zamknęła oczy. Zrobiłam tak jak mówił.
-Podglądasz? -Spytał.
-Nie, ale...
-To możesz otworzyć oczy. -Powiedział, zanim dokończyłam.
Powoli je otworzyłam. Znajdowaliśmy się w romantycznej restauracji. Stoliki były dwuosobowe. Ściany były pomalowane na jasno-żółto z drobnymi ozdobami. Z sufitu "zwisały" małe lampy. 
-Wow... -Powiedziałam.
-Podoba Ci się? -Spytał. 
-Bardzo. -Odpowiedziałam i przytuliłam go. -Dziękuję.
Usiedliśmy przy najbliższym stoliku.
-Co zamawiasz? -Spojrzał na mnie spod swojej karty menu.
Już chciałam odpowiedzieć, kiedy ktoś mi przerwał.
-No siema, kociaki. -Usłyszeliśmy nam znajomy głos.
Przy naszym stoliku stała... Violetta...
"Kociaki"? Cholera! Co ona tu robi? A może jeszcze powie, że tak po prostu wbiła sobie do romantycznej restauracji pogapić się na nas, bo nie miała co robić.
Okej, Francesca, spokojnie. Spokojnie. Może z kimś tu przyszła i... przy okazji przywitała się z nami?...
-Violetta, co ty tu robisz? -Zapytał Diego.
-Przyszłam Cię wesprzeć. -Odparła tajemniczo.
-W czym? -Zdziwił się.
-Jak zrozumiesz, że randka z Tą żmiją to porażka, będziesz mnie błagał na kolanach, bym do Ciebie wróciła.
Czuję, że zaraz wybuchnę. No, bo w końcu, idziesz sobie na randkę ze swoim nowym, kochanym, słodkim chłopakiem. Zaprowadza Cię do cudownej restauracji w której chce spędzić z Tobą czas. Zapowiada się idealnie. A tu nagle przychodzi sobie jakaś debilka i wszystko zaczyna psuć.
Wszystko w porządku. Przecież to jest normalne. W końcu tak zawsze musi być...
-Weź wyjdź. -Mówię.
-To nie jest Twoja prywatna restauracja, Francesco. -Zwraca się do mnie jak do małego dziecka. -Ja też mam prawo tu przyjść.
-Super, ale nie masz prawa nam przeszkadzać. -Mówi Diego.
Zignorowała go.
-Idź. -Zwróciła się do mnie. -Ja i Diego musimy porozmawiać.
-Nie możesz jej stąd wyrzucić! -Stanął w mojej obronie.
-I tak już wychodziłam. -Rzuciłam i wybiegłam z restauracji.
Usłyszałam jeszcze jak Violetta mówi:
-No, widzisz? Mówiłam, że to będzie porażka.

DAM DAM DAM XD

3 komentarze od różnych osób = VI rozdział


4 komentarze:

  1. W KOŃCU DODAŁAŚ ROZDZIAŁ!!!!!

    AAAAAAAAAAAAAAAAAAAA
    JESTEM WŚCIEKŁA NA VIOLETTĘ!!!

    JAK ONA MOGŁA IM PRZERWAĆ????


    DB Karina spokój!
    Rozdział jak zawsze super.
    Czekam na next :****

    OdpowiedzUsuń
  2. Zaraz zwariuje.......
    Wiem, że miały być komy od innych użytkowników, ale ja już dłużej nie wytrzymam!!!!
    Błagam dodaj coś w końcu bo fioła dostanę!!!!
    Czytam tego bloga w kółko i w kółko i w kółko i nadal mnie ciekawi co będzie dalej!!
    Czekam z niecierpliwością 😍

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. OMGG :3 :3 :3 :3.
      Od razu się biorę za pisanie kolejnego rozdziału :D.
      Pozdrawiam.

      Usuń

Łączna liczba wyświetleń