Bum tss, zaraz usłyszę szkolny dzwonek na lekcje
Bum tss, zaraz będę rozpaczliwie patrzeć na zegarek
Ale po co się użalać? Jedziemy z rozdziałem ;) Vilu będzie jak Ludmiła, mam nadzieję, że mi wybaczycie, heh...
-----
Obudziłam się. Od razu stwierdziłam, że coś jest nie tak. Mój pokój jest jakiś mniejszy, a obok mnie nie ma pułki z lampką nocną. Poderwałam się z łóżka. Aha, przecież jestem w Buenos Aires. Spojrzałam na zegarek.
-W pół do ósmej?! -Wrzasnęłam do siebie zdziwiona.
Szybko wykonałam poranne czynności, i zrobiłam sobie śniadanie. Zjadłam także w wielkim pośpiechu. Wzięłam torebkę i wybiegłam z domu. Po drodze spotkałam Diego...
-Hej, Fran. -Powiedział. -Gdzie tak lecisz?
-Mam zajęcia o ósmej. -Odparłam.
-Trzydzieści? -Zapytał.
-Nie, o równej ósmej.
-Pokaż plan zajęć. -Poprosił.
Westchnęłam, i wyciągnęłam to o co prosił.
-Ale po co Ci to? Śpieszy mi się. -Chłopak zaczął się śmiać. -No i z czego się śmiejesz?!
-Fraan... -Chichotał. -Pomyliłaś wtorek z poniedziałkiem.
Zerknęłam na rozkład.
-Aaa... No, cóż... Ym... -Zaczerwieniłam się.
-Skoro mamy jeszcze dużo czasu, to możemy pójdziemy na jakieś lody, co? -Zaproponował. -Ponoć otworzyli jakąś nową lodziarnię.
-Aaa... lody... -Nie wiem dlaczego się speszyłam. -Jasne. Prowadź.
Po kilku minutach doszliśmy do małego, niebieskiego budynku. Nad drzwiami znajdował się szyld, informujący, że właśnie tutaj znajduje się lodziarnia.
-Nie mam kasy. -Przypomniałam sobie.
-Ja stawiam. -Zaśmiał się.
-Diego, nie mu-
-Poproszę dwa razy gałkę śmietankową i czekoladową. -Zignorował mnie.
-Debilu, mówiłam Ci, że nie mam kasy. -Powiedziałam jak wyszliśmy.
-A ja mówiłem, że ja stawiam.
Westchnęłam.
Szliśmy dotąd mi nieznanymi uliczkami. Tutaj było zupełnie inaczej niż we Włoszech.
Kiedy przechodziliśmy przez park, spytał nagle:
-Masz chłopaka?
Zamurowało mnie. Skąd to pytanie?
-Nie mam... -Odpowiedziałam. -Ale, dlaczego pytasz?
-Tak z ciekawości. -Wzruszył ramionami.
Wreszcie doszliśmy pod studio. Mieliśmy piętnaście minut do zajęć śpiewu z Angie.
-Cześć, skarbie! -Zawołała jakaś blondynka. Podbiegła do Diego i pocałowała go w policzek.
Nie wiem dlaczego, ale to zabolało. Mocno.
-Hej, Violu, to jest Francesca. -Przedstawił mnie.
Czyli to ta Violetta o której mówiła Camila... Ale gadała też, że nie układa im się w związku. Ahha, jaasneee.... całują się i im się nie układa.
-Cześć. -Wydusiłam z siebie.
Spojrzała na mnie krytycznym wzrokiem.
-Hm, wiesz... powinnaś poprawić makijaż... -Powiedziała.
-Nie malowałam się dzisiaj. -Odpowiedziałam zdziwiona.
-No właśnie. -Przytaknęła. -Więc powinnaś to zrobić. Poniżasz studio...
Super. Pierwszy dzień zajęć w studiu i już zyskałam wroga.
Chciałam już coś powiedzieć, ale Violetta mi przerwała.
-DIEGUŚ!! -Wrzasnęła. -Jutro moje urodziny, pamiętasz?!
-A taak, oczwyiście, pamiętam. -Powiedział, ale jego mina sugerowała coś zupełnie innego.
Vilu rzuciła się na niego.
DZZ!
Rozległ się dzwonek na lekcje. Patrzyłam na pędzących w różne strony uczniów.
-Przepraszam, gdzie jest... -Zaczęłam.
-Śpieszy mi się!
-Gdzie jest sala... -Spróbowałam znowu.
-Wybacz, śpieszy mi się!
Zatrzymała się przy mnie Violetta.
-Och, czyżby wszyscy Cię ignorowali? -Zapytała robiąc durną minę. -Tak mi przykro!
Pobiegła gdzieś. Skryłam twarz w dłoniach.
-Nie idziesz? -Usłyszałam.
Podniosłam wzrok. Zobaczyłam Diego.
-Nie wiem gdzie jest sala muzyczna. -Wyjaśniłam.
Przez chwilę nic nie odpowiadał.
-Sorry za moją dziewczynę. -Powiedział w końcu.
-Nic się nie stało... -Zapewniłam.
Usiadł koło mnie i... zaczął się do mnie zbliżać. Nasze usta dzieliły milimetry.
-Ale po co Ci to? Śpieszy mi się. -Chłopak zaczął się śmiać. -No i z czego się śmiejesz?!
-Fraan... -Chichotał. -Pomyliłaś wtorek z poniedziałkiem.
Zerknęłam na rozkład.
-Aaa... No, cóż... Ym... -Zaczerwieniłam się.
-Skoro mamy jeszcze dużo czasu, to możemy pójdziemy na jakieś lody, co? -Zaproponował. -Ponoć otworzyli jakąś nową lodziarnię.
-Aaa... lody... -Nie wiem dlaczego się speszyłam. -Jasne. Prowadź.
Po kilku minutach doszliśmy do małego, niebieskiego budynku. Nad drzwiami znajdował się szyld, informujący, że właśnie tutaj znajduje się lodziarnia.
-Nie mam kasy. -Przypomniałam sobie.
-Ja stawiam. -Zaśmiał się.
-Diego, nie mu-
-Poproszę dwa razy gałkę śmietankową i czekoladową. -Zignorował mnie.
-Debilu, mówiłam Ci, że nie mam kasy. -Powiedziałam jak wyszliśmy.
-A ja mówiłem, że ja stawiam.
Westchnęłam.
Szliśmy dotąd mi nieznanymi uliczkami. Tutaj było zupełnie inaczej niż we Włoszech.
Kiedy przechodziliśmy przez park, spytał nagle:
-Masz chłopaka?
Zamurowało mnie. Skąd to pytanie?
-Nie mam... -Odpowiedziałam. -Ale, dlaczego pytasz?
-Tak z ciekawości. -Wzruszył ramionami.
Wreszcie doszliśmy pod studio. Mieliśmy piętnaście minut do zajęć śpiewu z Angie.
-Cześć, skarbie! -Zawołała jakaś blondynka. Podbiegła do Diego i pocałowała go w policzek.
Nie wiem dlaczego, ale to zabolało. Mocno.
-Hej, Violu, to jest Francesca. -Przedstawił mnie.
Czyli to ta Violetta o której mówiła Camila... Ale gadała też, że nie układa im się w związku. Ahha, jaasneee.... całują się i im się nie układa.
-Cześć. -Wydusiłam z siebie.
Spojrzała na mnie krytycznym wzrokiem.
-Hm, wiesz... powinnaś poprawić makijaż... -Powiedziała.
-Nie malowałam się dzisiaj. -Odpowiedziałam zdziwiona.
-No właśnie. -Przytaknęła. -Więc powinnaś to zrobić. Poniżasz studio...
Super. Pierwszy dzień zajęć w studiu i już zyskałam wroga.
Chciałam już coś powiedzieć, ale Violetta mi przerwała.
-DIEGUŚ!! -Wrzasnęła. -Jutro moje urodziny, pamiętasz?!
-A taak, oczwyiście, pamiętam. -Powiedział, ale jego mina sugerowała coś zupełnie innego.
Vilu rzuciła się na niego.
-Ekhm... to ja już pójdę. -Powiedziałam i się oddaliłam.
Dlaczego mnie tak to bolało jak oni się przytulali? Dlaczego boli mnie to, że on ma dziewczynę?
Przecież ja nic do niego nie czuję! A może Camila jednak miała rację? Zakochałam się w nim?DZZ!
Rozległ się dzwonek na lekcje. Patrzyłam na pędzących w różne strony uczniów.
-Przepraszam, gdzie jest... -Zaczęłam.
-Śpieszy mi się!
-Gdzie jest sala... -Spróbowałam znowu.
-Wybacz, śpieszy mi się!
Zatrzymała się przy mnie Violetta.
-Och, czyżby wszyscy Cię ignorowali? -Zapytała robiąc durną minę. -Tak mi przykro!
Pobiegła gdzieś. Skryłam twarz w dłoniach.
-Nie idziesz? -Usłyszałam.
Podniosłam wzrok. Zobaczyłam Diego.
-Nie wiem gdzie jest sala muzyczna. -Wyjaśniłam.
Przez chwilę nic nie odpowiadał.
-Sorry za moją dziewczynę. -Powiedział w końcu.
-Nic się nie stało... -Zapewniłam.
Usiadł koło mnie i... zaczął się do mnie zbliżać. Nasze usta dzieliły milimetry.
---
No i mamy rozdziałek.